* Dwa tygodnie później *
Zmieniłem się. Oczywiście nie sam, bo to wszystko zasługa Henrika, ale on ciągle mi powtarza, że gdyby nie ja to nie osiągnąłbym zamierzonego celu, a jestem coraz bliżej. Panuję nad swoją agresją, jestem spokojniejszy, ale jeszcze nie udało nam się znaleźć tej przyczyny, którą tak bardzo chcę poznać.
Sezon zaczął się tydzień temu. 22 listopada w Klingenthal zająłem 9 miejsce. Jestem zadowolony i oczywiście świętowaliśmy, bo Daniel Andre Tande wygrał i tak oto został liderem klasyfikacji generalnej. Dzień wcześniej w konkursie drużynowym nie udało nam się zająć dobrego miejsca, ponieważ Anders został zdyskwalifikowany. Jednak jak dla mnie sezon zaczął się dobrze.
Wchodzę do domu i udaję się do salonu w którym siedzą mój brat i Phillip. Witam się z nimi i uśmiechnięty zajmuję miejsce na wolnym fotelu.
- Co się tak cieszysz? Co u Henrika? - pyta Daniel
- A co cię tak Henrik interesuje? U niego wszystko dobrze. Co tutaj robisz? - Pytam swojego przyjaciela.
- Pomyślałem, że fajnie by było gdybyśmy pograli w gry czy coś. Wiesz, tak jak kiedyś. - Wiedziałem jakie "kiedyś" miał na myśli.
- Czemu nie? Chodź do mnie - Wstaję i zapraszam Phillipa na górę
- A ja to co? Zostawicie mnie samego? - Dobrze wiem, że Daniel tylko żartuje.
Włączyliśmy gry, w które gramy od dziecka i jak zwykle sobie żartujemy. Nawet nie wiem kiedy, ale zacząłem przyglądać się Phillipowi. Po tylu latach przyjaźni, dopiero teraz zauważyłem, że jest on bardzo przystojny. Ma ciemne oczy, ładny, delikatny uśmiech, zawsze idealnie uczesane włosy. Oprócz tego jest miły, zabawny i uczciwy.
- Zabiłem cię! Wiedziałem, że kiedyś cię w tym pokonam. Co jest? Co się tak patrzysz? - Phillip nie ukrywał szczęścia.
- Tak tylko sobie myślałem. Wiadomo, że wygrałeś tylko dlatego, bo nie byłem skupiony. Zamyśliłem się i dlatego - Szybko próbowałem zmienić temat.
- Wmawiaj sobie, ja wiem lepiej! - szczęśliwy, włączył inną grę.
***
Stoję na górze i czekam. Kenneth siedzi na belce, a zaraz moja kolej. Chwilę potem zajmuję jego miejsce. Czuję lekki powiewający dookoła mnie wiatr. Czuję chłód listopadowego powietrza. A co najważniejsze, czuję, że to już jest ten moment.
Mocno odpycham się od belki i ruszam po rozbiegu. Jestem skupiony, spokojny i w idealnym (a przynajmniej tak mi się wydaje), miejscu wyczuwam próg. Odbijam się i lecę. Po przyjęciu odpowiedniej pozycji, wpatruję się w czerwoną linię, która jest coraz bliżej. Wylądowałem. Jestem zły na siebie. Odległość tylko 116 m to zdecydowanie za mało! Zdenerwowany ściągam kask i rzucam nim przed siebie.
- Johann, co ty wyprawiasz. To tylko trening, 116 m to dobra odległość. - Anders niestety mnie do tego nie przekonał.
- Może masz rację, ale oczekiwałem innego skoku. Ten po prostu zepsułem! - Złość mi przechodziła. Dobrze, że umiem już nad nią panować.
- Postaraliście się. Daniel z tobą jeszcze poćwiczę jeżeli nadal chcesz być liderem. Reszta może już iść i nie spóźnijcie się jutro na zbiórkę. W Lillehammer musimy pokazać się od najlepszej strony! W końcu to nasze miasto! - Stoeckl jak zwykle pełen optymizmu.
***
***
Tordis
- Nie, nie pomyliłeś się. Wejdź, proszę. - Uśmiecham się najserdeczniej jak potrafię i zapraszam go, żeby wszedł dalej.
- Ale ja do Henrika.
- Wiem, jestem Tordis, jego córka. Jeżeli wyrazisz na to zgodę, dziś go zastąpię. - Bałam się, ze może zareagować inaczej niż bym chciała.
- Ale co z Henrikiem? Coś mu się stało? - Johann się zaniepokoił.
- Nie, to nic poważnego, wczoraj złamał nogę, leży w domu. Nie chciał do Ciebie dzwonić, żeby cię nie niepokoić. Jeżeli chcesz wyjść, to nic cię tu nie trzyma. Starałam się być miła, bo Johann wydaje się fajnym chłopakiem i chciałabym, żeby mnie polubił.
- No tak. Przecież nie jestem jego przyjacielem, żeby mnie informował. Dlaczego mam tu być z Tobą? Znasz się na tym?
- Studiuję psychologię. Myślę, że mogę sobie poradzić. - Chciałam go do siebie przekonać.
- Ze względu na Henrika, zaufam ci. - Johann lekko się uśmiechnął co mi się spodobało.
- No to zaczynajmy - Pierwszy raz od dawna, w środku zrobiło mi się dziwnie ciepło.
Tata przekazał mi wszystkie informacje ze szczegółami, więc doskonale wiedziałam czym mamy się zająć. Johann jest bardzo sympatycznym skoczkiem i nie ukrywam, że mi się spodobał. Jakoś specjalnie nie interesuje się sportem, ale znajomość z tym człowiekiem może coś zmieni?
Już prawie kończymy, Johann świetnie sobie radzi. Jest mi trochę smutno, bo to nasze pierwsze spotkanie i nie wiadomo kiedy będzie następne. Nie chcę się rozstać z Johannem, naprawdę bardzo go polubiłam.
- Johann, wiem, ze mój ojciec jest dla Ciebie ważny. Może chciałbyś się z nim zobaczyć? Mógłbyś ze mną pojechać do domu. - Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale teraz zrobię wszystko, by z nim zostać dłużej.
- Nie sprawię ci problemu? A może Henrik nie chce się ze mną widzieć?
- Nie, pewnie się ucieszy. Bardzo cię lubi. - Znowu uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam, ale niestety to nie zrobiło na nim wrażenia.
***
Johann
Jedziemy z Tordis do jej domu. To tak dziwnie brzmi. Dopiero ją poznałem, ale w głębi serca czuję, że jest ona podobna do Henrika. Może dlatego jej zaufałem? Polubiłem ją, jest naprawdę sympatyczną dziewczyną, ale troszeczkę mnie irytuje. Ciągle się uśmiecha i próbuje zwrócić na siebie moją uwagę. Nie mam pojęcia o co jej chodzi!
- Jesteśmy na miejscu - z zamyśleń wyrywa mnie jej głos. Oczywiście znowu się uśmiecha,
Wysiadam z jej samochodu i ruszam za nią do pobliskiego bloku. Jest on bardzo wysoki, ale przecież nie będę liczył pięter!
- Jest tu winda? - Pytam sam nie wiedząc dlaczego
- Tak, ale my jej nie potrzebujemy, mieszkamy na parterze. - Kolejny raz się uśmiechnęła. Czy ona nie potrafi mieć poważnej miny?
Otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Przedpokój był ładny. Zielone ściany, mała szafka i dużo obrazów i zdjęć wiszących na ścianach. Jedno z nich przedstawiało małą dziewczynkę, bawiącą się w piaskownicy razem z młodszym chłopcem.
- To ja i Ragnar, mój brat. - Zauważyła, że przyglądam się zdjęciu. Jej brat? Nie miałem pojęcia, że ma brata. Czułem się tak jakbym znał ją od zawsze, a tu nagle dowiaduję się o rodzeństwie. - Tato, to ja i przywiozłam ci gościa! - Krzyczy Tordis, wchodząc w głąb domu i zapraszając mnie skinieniem ręki.
Znaleźliśmy się w dużym pokoju. Henrik leżał na łóżku i czytał książkę.
- Johann! Jaka miła niespodzianka, co ty tutaj robisz? - Psycholog nie krył zdziwienia, ale się ucieszył.
- Jutro mam zawody, tu u nas, ale mimo to, nie będę mógł się z tobą spotkać. Chciałem zobaczyć co u ciebie, czy wszystko ok.
- Zaskoczyłeś mnie i to bardzo. Ale oczywiście pozytywnie. Tordis, idź nam zrobić coś do picia, Johann, usiądź.
Usiadłem na krześle i już miałem zacząć rozmowę z Henrikiem, gdy do pokoju wszedł obcy mi chłopak. Spojrzał na mnie, a ja poczułem jak w środku wszystko mi się przewraca, od dawna tak się nie czułem. Ostatnio stało się tak, gdy pierwszy raz zobaczyłem Celinę i się w niej zakochałem.
A teraz? Czy stanie się tak samo?
Witam :)
Ten rozdział jest krótki i nie tak idealny jak go sobie wyobrażam. Jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przepraszam, że musieliście tyle czekać.
Sezon się zakończył, ale tutaj dopiero się zaczyna! :) Osobiście, jestem zadowolona z wyników, a Peter w 100% zasłużył sobie na te wszystkie wygrane. Mam nadzieję, że w następnym będzie równie dobrze z większym udziałem Polaków ;)
Przepraszam za wszystkie występujące błędy, bo na pewno jakieś przeoczyłam.
Dziękuję za to, że czytacie. Ciągle Was przybywa, co mnie bardzo cieszy i motywuje. Nie spodziewałam się, że będę miała tyle wyświetleń!
Pozdrawiam :)