sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział drugi

Celina 

***

   Miałam być u niego o 17. Była 17:04 a ja dopiero wychodziłam z budynku. Na miejsce dotrę dopiero ok. 17:30. Za późno. On nie da sobie tego wytłumaczyć. Nie zrozumie, że kurs pierwszej pomocy się przedłużył, ponieważ jeden z uczestników stracił przytomność i musieliśmy reagować. Czy to była jakaś ironia? Igraszka losu, że akurat na takim kursie zdarzyło się coś takiego? Tego nie wiemy. Stało się i już. Na szczęście wszystko jest już dobrze.
   Chciałam zadzwonić do Johanna i prosić, a raczej błagać o przebaczenie, ale zauważyłam, że nie mam telefonu! Musiał mi wypaść przy tym całym zamieszaniu. Gdybym za chłopaka miała kogoś innego, wróciłabym tam i poszukała telefonu. Nie musiałabym się spieszyć, bojąc się o każdą dalszą minutę mojego życia. Niestety mój ukochany ostatnio stał się potworem.
   Gdy go poznałam był wspaniały. Zabawny, mądry, dobrze wychowany i doskonale radzący sobie na skoczni. Tak, był świetnym skoczkiem i chyba nadal nim jest. Już mnie to nie interesuje. Nie wiem co się stało, ale nagle zaczął być inny. Wszystko mu przeszkadzało, musiało być tak jak on chce. Nie zgadzał się z nikim i stał się bardzo agresywny. Stracił to swoje poczucie humoru i ten swój słodki urok małego chłopca.
   Gdy spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że już jest piętnaście po siedemnastej jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Przyśpieszyłam, modląc się, żeby nie zrobił mi awantury. Wtedy tak bardzo go kochałam. Teraz, śmieję się jak można być tak głupim jak ja.
   Dokładnie o 17:20 zaparkowałam pod jego domem. Wysiadłam i z lękiem, jakiego nigdy nie czułam, stanęłam przed drzwiami. Były otwarte. Weszłam do środka.
- Johann, już jestem! - Zawołałam po czym ruszyłam do pokoju na parterze, w którym zazwyczaj przesiadywał. Nie myliłam się. I tym razem tam był. Siedział i oglądał telewizję.
   Wstał a ja zobaczyłam ten jego uśmiech. Najpiękniejszy na świecie, którym zachwycają się miliony dziewczyn. Ja jednak wiedziałam co kryje się pod tym uśmiechem.
- Masz świadomość, że się spóźniłaś? I to pół godziny. - Zaczął nawet "łagodnie" co mnie zdziwiło.
- Dwadzieścia minut, nie pół godziny. - Odpowiedziałam śmiało, nie wiedząc skąd u mnie nagle tyle odwagi. Niby nic, ale każda złośliwa uwaga z mojej strony, była dla niego przyczyną do złości.
- Dwadzieścia minut? Czy ty sobie żartujesz?! Gdzie ty byłaś?! 17:00 to 17:00, a nie 17:30. - Wiedziałam, że specjalnie podkreślił 30, żeby mnie zdenerwować. - Pewnie znowu spotkałaś się z  Larsem.
   Miałam ochotę mu przywalić. Czy on nie może sobie odpuścić tego Larsa?! To, że widział nas razem nic nie znaczy! My tylko spotkaliśmy się w drodze na kurs. A dzisiaj biedny Lars stracił przytomność, a Johann dalej o nim mówi.
- Johann, odczep się wreszcie od niego. Nie zdradzam Cię z nim i nigdy nie miałam z nim nic wspólnego. To tylko kolega, a dziś zemdlał i dlatego kurs się przedłużył. Nie mów już o nim, proszę. - Próbowałam "złagodzić" sytuację, ale to nic. Gdybym tylko wiedziała co zaraz się wydarzy, wyszłabym i nigdy nie wróciła.
   Forfang dostał szału. Za każdym razem, gdy próbowałam mu coś tłumaczyć to on i tak wiedział lepiej. Miałam już tego dość. Ostatnio ciągle odgrywał sceny zazdrości i zastanawiałam się, czy on nadal mnie kocha.
- Jeszcze się tego dowiem i jeżeli skłamałaś i ciągle mnie oszukujesz to wiedz, że pożałujesz tego wszystkiego. - Już prawie odwróciłam się i chciałam ruszyć ku drzwiom, gdy postanowiłam, że mu się postawię. Powiem mu co myślę i może wreszcie odpuści.
- Co ty do mnie mówisz? Straszysz mnie? Myślisz, że się boję?! Mylisz się. Możesz sobie myśleć co chcesz a ja i tak niczego Ci nie powiem! - Tak naprawdę, to nie wiedziałam, czego miałabym mu nie mówić.
- Czyli jednak coś przede mną ukrywasz?! Pewnie chodzi o tego Larsa! - W tym momencie Johann stał się jeszcze bardziej rozzłoszczony.
- Ja nic takiego nie powiedziałam i niczego mi nie udowodnisz! Odczep się wreszcie ode mnie! Stałeś się kimś okropnym, nie takiego Johanna poznałam. Nie takiego pokochałam! Ja już nawet nie wiem co czuję. To chyba..
   Nie zdążyłam dokończyć, bo w tym samym momencie jego ręka wylądowała na mojej twarzy. Uderzył mnie. Mój Johann, którego tak bardzo kochałam. Bolało i to bardzo. Nie samo uderzenie tylko serce. Coś tam w środku mnie krzyczało z bólu. Najważniejsza osoba w moim życiu tak bardzo mnie zraniła. Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, ale coś mnie zatrzymało.
   Spojrzałam w jego oczy. Widziałam tam coś. Nienawiść? Złość? Nie, to był szok i smutek. Czyżby tego żałował? Może wreszcie oprzytomniał, ale już było za późno. Za późno na wszystko.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, a z moich oczu poleciał strumień łez. Dopiero teraz wybiegłam z tego domu, po raz ostatni.
   Wsiadłam do samochodu i zobaczyłam, że drzwi wejściowe się otwierają i na zewnątrz wybiega Johann. Szybko odjechałam, nie chcąc już go widzieć. Jednak nie byłam w stanie daleko jechać. Zatrzymałam się kilka ulic dalej i płakałam. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się wydarzyło. Przed oczami stanęły mi wszystkie chwile, które spędziliśmy razem, a także ta w której się poznaliśmy.
   Nie wiedziałam co teraz zrobić ze swoim życiem. Wyrzuciłam go i chciałam zacząć na nowo. Już od teraz. Nie chciałam cierpieć, dlatego powiedziałam sobie, że jestem silna i szybko ruszyłam w stronę mojego domu, włączając radio.
   W pewnym sensie byłam zadowolona. Sama planowałam z nim zerwać, ale nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. W tamtym momencie nie rozmyślałam nad tym jak powinno być, a jak nie. Zadowolona i szczęśliwa, zaczęłam śpiewać piosenkę lecącą w radiu. Od tamtej chwili jestem wolna!



***

Johann



- Co ty tutaj robisz? - Nie kryłem zdziwienia.
- Co ja robię? Co TY robisz? Jestem tutaj żebyś wreszcie się obudził! Co ty wyprawiasz ze swoim życiem? - Daniel jak zwykle chciał mnie czegoś uczyć, co bardzo mnie irytowało.
   Daniel, ten lepszy, mądrzejszy, ulubieniec rodziców. Tak, to mój brat z którym nigdy mi się nie układało. Mam nad nim tylko jedną przewagę. On skończył karierę skoczka, wmawiając ludziom brak motywacji, a tak naprawdę nic mu nie wychodziło! Chociaż w skokach byłem od niego lepszy co  bardzo mnie zadowalało i w przeszłości nie obeszło się bez głupich żartów z mojej strony wobec niego.
   Cztery lata temu wyjechał i oczywiście ucieszyło mnie, że nie muszę na niego dłużej  patrzeć. Jest o wiele starszy ode mnie. Kiedyś to było dla mnie obojętne, ale teraz, po czterech latach wygląda jeszcze bardziej doroślej, poważniej.
   Co najgorsze, wrócił teraz, gdy moje życie zaczęło się sypać. A kiedy wyjechał, moje życie też się sypało. I oczywiście nie kto inny jak ONA też miała w tym swój udział.
   Postanowiłem, że skorzystam z okazji i pokażę mu, że nie tylko w skokach jestem lepszy! Niech zaczyna się bać, bo to co szykuję, nie będzie dla niego ani trochę przyjemne.
- Jak tu wszedłeś, po co wróciłeś i czego ode mnie chcesz?! - Niech widzi, że jestem zły.
- Johann, odpuść sobie te humorki i rozmawiaj ze mną jak dorosły z dorosłym. Nie będę tracił czasu na głupoty, - Takiej powagi to ja u niego nigdy nie widziałem.
- No to możesz już wyjść, bo nie mam ochoty z nikim teraz rozmawiać. - Powiedziałem dość obojętnie, otwierając okno, gdyż zrobiło się duszno.
- To w kuchni zamknij, bo różni ludzie się tu kręcą.
   Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale zaraz pokazał na okno. Skąd on wie? Chodził mi po domu!? Pewnie zaglądał w każdy kat, bo zawsze był ciekawski.
- Tak, wszedłem przez okno. Niby jak miałem się tu dostać? - Uśmiechnął się, a ja poczułem się tak jak dawniej. Gdy miałem osiem lat uśmiechał się w ten sposób, pełen miłości i dobroci.
  Ale teraz nie mam ośmiu lat, a on nie jest taki dobry i grzeczny na jakiego wygląda.
- Od czego zaczynamy? Cztery lata się nie kontaktowaliśmy. - On naprawdę był w dobrym humorze. Miałem go dość.
- To może od momentu, w którym wsiadałeś do samochodu i ostatni raz się widzieliśmy? - Zaproponowałem, również się uśmiechając.
- Chcesz się pożegnać?
- Nie, chcę ci przywalić tak mocno, żebyś pamiętał to do końca życia!
   Rzuciłem się na niego bijąc go wszędzie tam gdzie sięgały moje ręce. Nie bronił się tylko odepchnął mnie mocno i się śmiał. Z jego nosa leciała krew.
- Johann co ty zmieniasz skoki na boks, że tak wszystkich ostatnio bijesz? - On się śmiał. Po tym wszystkim co mi zrobił. Po tym jak zrobił to JEJ i uciekł.
- Należało ci się za te wszystkie okropieństwa. - Nie jestem w stanie opisać moich uczyć. Z jednej strony nie chcę go znać, ale z drugiej strony to mój brat i przyjazdem tutaj z innego kraju pokazał, że mimo wszystko kocha mnie jak brat brata i chce mi pomóc.
   Postanowiłem dać mu szansę, bo wiedziałem, że nasze kłótnie nic nie zmienią, a to wydarzenie sprzed czterech lat już nie jest takie bolesne jak wcześniej.
   Teraz nie interesuje mnie, czy zgwałcił Celinę, czy nie. Dam mu szansę, bo z nią i tak wszystko skończone.







 Jest już drugi rozdział. Długo zastanawiałam się jak zacząć, miałam kilka wersji, ale ostatecznie zdecydowałam, że należy się kilka wyjaśnień, a najlepiej ze strony Celiny. Miałam też kilka wersji co do przyczyny ich zerwania. Uważam, że najlepszą z nich jest zmiana Johanna w kogoś zupełnie innego. Chcę, żebyście wiedzieli, że on już w trakcie bycia z Celiną stał się "inny". A dlaczego? Do tego jeszcze trochę daleko, ale wierzę, że będziecie ze mną dalej i sami się przekonacie :) Zastanawiam się czy nie przesadziłam z tym gwałtem, ale chciałam też trochę pokomplikować relację braci Forfangów :D 
 Przepraszam za błędy jeżeli wystąpiły i zachęcam do komentowania, bo to o wiele pomaga w pisania dalszych rozdziałów. 
 Dziękuję wszystkim Czytelnikom i pozdrawiam! :) 


niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział pierwszy

- Uważaj trochę! - zdenerwowany ostrzegłem Toma, który walnął mnie piłką. Nie mogłem się doczekać, aż skończymy ten "super wyczerpujący" dla mnie trening.
- To jest gra! Weź się trochę rozluźnij - powiedział po czym wrócił do gry.
   Nie chciałem z nimi grać, nie chciałem tam przebywać. Chciałem spokoju. Chciałem zapomnieć o tym wszystkim. O Celinie... "zaraz o kim? Kto to jest Celina?" Wmawiałem sobie, że ona  nie istnieje, że nigdy nie widziałem tych ślicznych oczu, które zawsze były wesołe, tych włosów opadających na jej plecy, które tak bardzo kochałem dotykać. Jej uśmiech, jej charakter, ona cała była idealna. Nadal taka jest, ale niestety już nie dla mnie.
    Otwierałem drzwi do szatni, by się przebrać i zwyczajnie pojechać do domu, ale ktoś chwycił mnie za ramię i pociągnął do tyłu.
- Dokąd się wybierasz? - spodziewałem się wszystkiego tylko nie jego. Odwróciłem się i ujrzałem trenera złowrogo patrzącego na mnie. Nie dziwiłem mu się. Też byłbym zły, gdyby jeden z moich najlepszych podopiecznych nagle stał się najgorszy. Tak po prostu. Z dnia na dzień.
- Nie widzę sensu przebywania tutaj. Nudzi mnie to. - odpowiedziałem mu obojętnie, wchodząc do środka. Nie interesowało mnie czy wyrzuci mnie do kadry B czy do jeszcze innej. Nic ani nikt nie ranił mnie tak jak ona..
- Johann, nie mam pojęcia co się z Tobą dzieje, ale uważam, że MUSISZ porozmawiać z naszym psychologiem. Bardzo tego nie chcę, ale jeżeli dalej będziesz się tak zachowywał to wylecisz z kadry. Rozumiesz? Sytuacja jest poważna. Zaraz zacznie się sezon i dobrze wiesz, że chcemy..
- Nie interesuje mnie to!- przerwałem mu rozzłoszczony -  Chcesz mnie wyrzucić? Dobrze, zrób to! Już mi na tym nie zależy i daj mi spokój! - wykrzyknąłem mu to i wbiegłem do szatni, zamykając, a raczej zatrzaskując za sobą drzwi.
    Myślałem, że w spokoju się przebiorę i opuszczę miejsce, które jest...było dla mnie najważniejsze. Niestety, nasz kochany trener nie dał mi spokoju, Wszedł za mną do szatni i usiadł obok mnie, patrząc jak zdejmuję buty. Chwilę milczał, a potem odezwał się tym swoim miłym, ojcowskim głosem.
- Posłuchaj mnie uważnie. Kocham was wszystkich jak swoje dzieci i chcę dla was jak najlepiej. Nie ukrywam, że wasze dobre wyniki wpływają na moją reputację, ale nie tylko o to mi chodzi. Kompletnie cię nie rozumiem. Tak nagle stałeś się... inny. Rozmawiałem z chłopakami i powiedzieli mi, że Celina z Tobą zerwała. - nie mogłem uwierzyć, że wypowiedział to imię! Ja się staram o niej zapomnieć, ale oczywiście nikt nie jest w stanie mi w tym pomóc! Wszyscy pogarszają sytuację i myślą, że jest ok. - Johann - kontynuował - Proszę cię, powiedz, że chcesz pomocy. Zrobię wszystko, byś był taki jak kiedyś. Tylko powiedz to, nie będę cię do niczego zmuszał, a wiesz przecież...
- Nie! - wykrzyknąłem, już drugi raz mu przerywając. - Nie chcę żadnej głupiej pomocy, odwal się! - nie panowałem nad emocjami. Wziąłem torbę i wybiegłem z szatni znowu trzaskając drzwiami. Zostawiłem go tam osłupiałego i na pewno złego. Szybko opuściłem teren skoczni. Ruszyłem w stronę parkingu, by zapakować się w swój samochód i opuścić to miejsce. Niedbale wrzuciłem torbę na siedzenie pasażera, a sam siadłem za kierownicą. Odjechałem z piskiem opon, wkurzony na cały świat, który był przecież niczemu winny.



                                                                             ***

    Wchodząc do domu poczułem, że coś jest nie tak. Miałem wrażenie, że nie jestem sam. Szybko przestałem o tym myśleć, bo to niemożliwe, żeby ktokolwiek siedział sobie u mnie w domu. Zresztą drzwi były zamknięte na klucz, Zrzuciłem torbę na podłogę i udałem się do łazienki. 
    Spływająca po moim ciele woda była gorąca. Chciałem się rozluźnić, zapomnieć o dzisiejszym dniu. Jednak nie mogłem przestać myśleć o słowach trenera. Wiedziałem, że zależało (i nadal zależy) mu na mnie i moich osiągnięciach. Jeszcze kilka dni wcześniej zrobiłbym wszystko by był ze mnie dumny i kazał brać przykład ze mnie innym skoczkom. Przez chwilę myślałem o podjęciu pracy z psychologiem i "wróceniem" do dawnego siebie, ale również ta myśl szybko opuściła moją głowę. Ubrałem i ruszyłem do pokoju głównego. Usiadłem wygodnie w fotelu i włączyłem telewizję. 
    Tak jak się spodziewałem nie było w niej niczego ciekawego. Same bezsensowne filmy lub teleturnieje. Miałem ochotę obejrzeć coś z super akcją, samochody wyścigi itd. Wstałem i ruszyłem na górę do swojej sypialni, by w pełnym relaksie, leżąc na moim łóżku, poszukać w internecie odpowiedniego filmu. 
    Będąc za drzwiami pokoju moja intuicja mówiła mi, że miałem rację, iż nie nie jestem sam. Otworzyłem drzwi i nie mogłem uwierzyć. Przez chwilę myślałem, że to tylko sen, złudzenie czy cokolwiek. Jednak już po odezwaniu się mojego "gościa" przekonałem się, że nie byłem sam. 
    - Długo kazałeś na siebie czekać, Johannie. Oj, żebyś tylko widział jaką zdziwioną masz teraz minę! - Usłyszałem roześmiany głos. Nadal nie mogłem uwierzyć kto raczył mnie odwiedzić. 






   Witam. No i mamy pierwszy rozdział. Miał być trochę dłuższy, ale zrezygnowałam z kilku wątków, by nie przynudzać. Jeżeli ktoś to czyta, to bardzo proszę o jakiś znak, komentarz. To bardzo ważne, bo piszę to dla Was, nie dla siebie. Jeżeli coś Wam nie pasuje, uważacie, że nie potrafię pisać czy macie inne wątpliwości to śmiało mi to napiszcie, a postaram się to zmienić. Ciągle pracuję nad tłem, dlatego na razie musicie zadowolić się tym, które jest. Co do rozdziału to nie jestem w pełni zadowolona. Czegoś mi tu brakuje, ale nie mam pojęcia czego. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ale już Was zapraszam. Dziękuję tym co czytają i naprawdę, bardzo proszę o szczere komentarze! Pozdrawiam 

sobota, 2 stycznia 2016

Prolog

Moje życie straciło sens. Nie nadaję się już do niczego. W konkursach sobie nie radziłem, Celina ze mną zerwała. Koledzy z kadry próbowali mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Z momentem odejścia Celiny straciłem sens życia. Nawet skoki, moja wielka pasja, szczęście nie zadawalały mnie już tak samo. Były mi obojętne. Nie starałem się, na treningi przychodziłem gdy mi się chciało. Trener się oburzył, był bardzo wkurzony na mnie, ale mnie to nie interesowało. Miałem serdecznie dość jego, kumpli, rodziny, skoków a w szczególności życia. Pogodziłem się z tym, że będzie tak do końca mojego nędznego życia. Wszystko się zmieniło, gdy ją poznałem.



Taki króciutki prolog. Jest to mój pierwszy blog i mam nadzieję, że chociaż jedna osoba zwróci na niego uwagę. Głównym bohaterem będzie Johann Andre Forfang. Nie wiem dlaczego, tak po prostu pierwszy przyszedł mi na myśl. Mam już kilka pomysłów co do dalszej akcji i myślę, że kogoś to zaciekawi. Nie ukrywam, że się boję. Nie tylko tego czy będę miała czytelników czy nie, ale też tego, że nie zaciekawi Was mój styl pisania oraz przebieg akcji - ogólnie całe opowiadanie. 
Jeżeli ktoś to przeczyta to proszę o cierpliwość i zrozumienie. W krótkim czasie postaram się napisac pierwszy rozdział. Proszę o komentowanie - szczere - chcę wiedzieć co poprawić. :) Pozdrawiam